2015-12-09

Z życzeniami Jadwidze Kułeczko

Jak co roku wójt gminy – Jerzy Kołakowski udał się do ustrońskiej kombatantki Jadwigi Kułeczko, aby złożyć życzenia i wręczyć słodki upominek.

Aby przybliżyć postać Jadwigi Kułeczko, przytaczamy fragment z publikacji „A pamiętasz babciu, a pamiętasz dziadku?”,  powstałej podczas projektu zrealizowanego przez Gminny Ośrodek Kultury. 

Jadwiga Kułeczko

Cudem uniknęła śmierci

                Urodziła się 30.03.1926 roku we wsi Jezierce (gmina Ludwipol, powiat Kostopol, woj. Wołyńskie). Na rodzinnym gospodarstwie wychowała się z dwoma siostrami i trzema braćmi. Tam    chodziła do szkoły. Tam też spędzała beztroskie chwile do roku 1942, kiedy do wioski wkroczył oddział policji ukraińskiej pod dowództwem kilku Niemców. Wymordowali wszystkich mieszkańców, a wioskę spalili. Jadwiga cudem uniknęła śmierci. W tym czasie przebywała u swojej cioci, pięć kilometrów od rodzinnej wioski. Jadwiga została sama. W 1944 roku wstąpiła do IV Dywizji I Armii Wojska Polskiego. Służyła jako sanitariuszka. Uczestniczyła w walkach o Wał Pomorski, Kołobrzeg, Berlin. Po wojnie przetransportowana w okolice Katowic. Jako sierota nie miała dokąd wracać. Pojechała wraz ze swoją koleżanką z wojska do Wałcza. Zamieszkała z jej rodzicami w jednym z bloków. W tym samym bloku mieszkała wtedy Aleksandra Trzeszczkowska, która zaopiekowała się Jadwigą. W 1946 roku razem z rodziną Trzeszczkowskich przyjechała do Ustronia Morskiego. Zajęli gospodarstwo przy ul. Koszalińskiej.

Życie za torami

                Razem z całą rodziną zastępczą pracowała w polu i w obejściu domowym. Aby dorobić na życie zatrudniła się w Urzędzie Morskim w Ustroniu. Do jej obowiązków należała opieka nad wydmami. Zaprzyjaźniła się z przybyłą z niemieckich robót Genowefą, przyszłą żoną Ireneusza Wróblewskiego. Razem chodziły na zabawy do Ustronianki i Pomorzanki, gdzie żołnierze WOP grali na szyjkach od butelek i grzebieniach. W Pomorzance potańcówki organizował również ksiądz Polek, z których dochód przeznaczał na odbudowę kościoła. Przyszłego męża Jana poznała  podczas prac na roli. Mieszkał w sąsiednim gospodarstwie. Wzajemna sąsiedzka pomoc przy pracy zbliżyła ich do siebie. Po kościele umawiali się na filiżankę herbaty do ustrońskiej kawiarni. Zaręczyny odbyły się w domu Trzeszczkowskich  podczas uroczystego niedzielnego obiadu. Zamieszkali na gospodarstwie męża. Jan był stolarzem. Hodowali konie, krowy, świnie, kury i kaczki. Uprawiali zboże. W międzyczasie na świat przyszła czwórka dzieci. Córka Helena z powodu braku fachowej pomocy medycznej zmarła przy porodzie. Pozostała trójka razem z rodzicami ciężko pracowała na roli. Pomagali również sąsiedzi. W tamtych czasach sąsiedzka pomoc była na porządku dziennym. Ludzie byli życzliwsi, pomagali sobie nawzajem. Po skończonych żniwach wspólnie wyprawiali dożynki – święto dziękczynne za ukończenie żniw i prac polowych. W pracy korzystali z poniemieckich maszyn: pługa, kopaczki, bron, snopowiązałki i młocarni.

Codzienna praca

                Codzienne obowiązki pozwalały jedynie na niedzielny wyjazd do kościoła. Krótki spacer ustrońską plażą. Kąpiel w morzu? Woda była zawsze za zimna, jedynie zanurzenie nóg. Po niedzielnej sielance powrót do ciężkiej pracy. Nie było łatwo, często brakowało sił na zjedzenie kolacji. W 1987 mąż Jan umiera. Jadwiga zostaje sama na gospodarstwie. Rezygnuje z upraw i dotychczasowego areału. Pod opieką córki mieszka do dziś w swoim domu przy ulicy Koszalińskiej 26. 

 

Książeczka wojskowa Jadwigi Kułeczko z domu Miklaszewska

 

Jadwiga z koleżankami z wojska

 

Mąż Jan przed domem przy ul. Koszlińskiej 

 

Na wozie

Czytaj także: